U nas nie tylko młodzi zdobywają zawód i pracę

Wojewódzki Zakład Doskonalenia Zawodowego kształci w konkretnych zawodach od 70. lat. Jakie to zawody - o tym opowiada prezes Krzysztof Osiński.

Rozmowa

Małgorzata Klimczak
malgorzata.klimczak@gs24.pl

Od 70. lat działa w Szczecinie Wojewódzki Zakład Doskonalenia Zawodowego. Dla kogo jest ta placówka?

Wojewódzki Zakład Doskonalenia Zawodowego w Szczecinie zajmuje się kształceniem młodzieży i osób dorosłych. Młodzieżą dlatego, że prowadzimy trzy szkoły – w Szczecinie, Świnoujściu i Trzebiatowie. Oprócz tego oferujemy również inne formy kształcenia dla uczniów w Trzebiatowie i Świnoujściu, takie jak, 4-letnie technikum oraz liceum i gimnazjum dla dorosłych. Wszystkie nasze szkoły są szkołami publicznymi, czyli bezpłatnymi. Od samego początku zajmujemy się kształceniem zawodowym. Nasze szkoły są nietypowe, gdyż prowadzimy w nich kształcenie dualne. Wygląda to w ten sposób, że każdy uczeń naszej szkoły odbywa praktykę albo w naszych warsztatach albo u pracodawców na zewnątrz. Wielu z nich jest jednocześnie pracownikami młodocianymi i pobierają określone przepisami wynagrodzenie. W naszych szkołach funkcjonują tzw. klasy wielozawodowe. Na przykład jest 30. dzieci i wśród nich są fryzjerki, kucharze, sprzedawcy.

Czyli uczą się wspólnie przedmiotów ogólnych, ale zajęcia praktyczne mają w różnych miejscach.

W przypadku naszych uczniów praktykę realizują w warsztatach WZDZ, wtedy mają na miejscu i teorię i praktykę. Natomiast w przypadku uczniów, którzy mają praktykę na zewnątrz, wysyłani są na specjalistyczne kursy, które odbywają się w różnych szkołach np. w Zespole Szkół Zawodowych przy ul. Chmielewskiego. Ktoś, kto kończy naszą szkołę, ma w ręku zawód. Jeżeli zdaje egzamin przed Izbą Rzemieślniczą, to dostaje mają tytuł czeladnika. Bardzo wielu z nich od razu znajduje pracę lub wyjeżdża za granicę.

Przez 70 lat rynek pracy się zmienił. Na jakie zawody jest zapotrzebowanie?

W naszych warsztatach kształcimy głównie w takich zawodach jak: elektromechanik, ślusarz, stolarz i elektryk. Natomiast w przypadku zawodów, w których praktyka jest na zewnątrz, zapotrzebowanie zgłasza rynek. Dużo jest zawodów gastronomicznych, dużo jest sprzedawców i fryzjerek. To są zawody wiodące. Pozostałe też, ale występują w mniejszych ilościach. Trafiają się zawody budowlane. Staramy się nawiązywać współpracę z nowymi podmiotami, którym możemy zorganizować całą klasę np. budowlańców. Taką współpracę chcemy nawiązywać z różnymi podmiotami z regionu. Nasza szkoła realizuje również dużo projektów unijnych i dzięki temu dajemy uczniom możliwość zdobycia drugiego zawodu. W przypadku zawodu kucharz uczeń może kształcić się równolegle na barmana albo fryzjerka na wizażystkę.

Jak wygląda współpraca z firmami?

One same przychodzą i proszą o wykształcenie im pracowników? Wiele firm nie wie o takiej możliwości jak pozyskiwanie pracowników młodocianych a jeżeli o tym wiedzą, to nie chcą tego robić, bo to dużo pracy papierkowej. Dlatego wśród naszych pracodawców jest bardzo wiele firm rzemieślniczych, które robią to od lat. Na ogół jest tak, że firmy się do nas same zgłaszają, ale my też staramy się ich szukać. Czasami zdarza się, że nasz ośrodek robi dla konkretnej firmy szkolenie pracowników np. spawanie i wtedy nawiązujemy z taką firmą kontakt i informujemy o możliwości przyjęcia uczniów na praktykę. I przyjmują 2-3 uczniów. Tak często jest w przypadku warsztatów samochodowych, z którymi współpracujemy. Są takie warsztaty, które od lat przyjmują naszych uczniów kształcących się na mechaników samochodowych. Myślę, że poziom świadomości się poprawia. Jak dzisiaj pracodawca poszukuje rąk do pracy, to wykorzystuje wszystkie możliwości. Stara się sprawdzić każdą ścieżkę. W tej chwili Unia Europejska daje nam takie możliwości, że jak ktoś ma zawód w ręku i wybór zarabiać w euro czy w złotówkach, to wybiera euro. Dlatego znaleźć fachowca do pracy nie jest łatwo. Pracodawcy muszą zacząć więcej płacić.

Na rynku pracy rozwija się taki trend, że pracodawca podpisuje umowę z uczelnią czy szkołą, że będzie wspierać finansowo kształcenie ucznia, a potem go zatrudni. Czy u was też są takie sytuacje?

Nie spotkaliśmy się z taką sytuacją. Być może dlatego, że korzystając z projektów unijnych pozyskujemy dużo sprzętu, pomocy naukowych więc nie mamy takich potrzeb. Ale jesteśmy otwarci na tego rodzaju współpracę. W naszym przypadku ciekawe jest to, że jesteśmy stowarzyszeniem oświatowym. Podlegamy przepisom ustawy o oświacie, dostajemy dotację oświatową na każdego ucznia, ale nie podlegamy władzy samorządowej. Jeżeli chcemy zakupić sprzęt do warsztatu i mamy na to pieniądze, to kupujemy.

Jaki jest wasz uczeń? Zawody, których uczycie, można spotkać w innych szkołach, więc kto przychodzi do was?

Uczeń musi być zdrowy fizycznie i psychicznie. Nie ma żadnych warunków związanych ze średnią ocen. Jeżeli jest pracownikiem młodocianym, musi mieć podpisaną umowę z pracodawcą. Jeżeli przychodzi uczeń po gimnazjum, pytamy w jakim zawodzie chce się kształcić, wskazujemy mu pracodawcę, u którego może odbywać praktyki. Jeżeli ma jakieś problemy, to mu pomagamy w kontakcie z pracodawcą. Wszystkim zajmuje się kierownik kształcenia praktycznego. Może pomóc w wypełnieniu dokumentacji, itp. Myślę, że wśród szkół zawodowych jesteśmy postrzegani jako dobra, solidna szkoła, która daje zawód. Na rynku pracy od kilku lat jest zapotrzebowanie na pracowników średniego i niższego szczebla i młodzież dość chętnie się do nas garnie. My od 10 lat, mimo niżu demograficznego, nie odnotowaliśmy spadku naboru. Dzieci kończących gimnazjum każdego roku jest coraz mniej, więc to się powinno odbijać również na nas, ale na szczęście tak nie jest. Trzeba też powiedzieć, że profil naszej szkoły jest specyficzny ze względu na dzieci, które do nas przychodzą. Często pochodzą one z biedniejszych rodzin, rodzin z problemami. Była taka sytuacja, że nasi kucharze uczyli się przez kilka miesięcy języka włoskiego i wyjeżdżali na 30 dni na praktyki do restauracji w Rimini we Włoszech. My zapewnialiśmy hotel, pobyt. Wielu naszych uczniów po skończeniu szkoły wracało tam do pracy. Realizowaliśmy program Erasmus +, w ramach którego młodzież odwiedzała w Niemczech zakłady Volkswagena i BMW. Dla wielu z nich był to pierwszy zagraniczny wyjazd.

A gdyby przyszedł uczeń i powiedział, że chce się wykształcić w zawodzie, którego nie macie w ofercie?

Były takie przypadki. Szukamy wtedy możliwości kształcenia dla takiego ucznia. Najważniejsze to znaleźć dla niego pracodawcę. Jeżeli nie uda się, proponujemy inny zawód albo naukę w warsztatach.

A jak przychodzi i mówi, że nie wie co chciałby robić?

To mu doradzamy. Staramy się po rozmowie z nim znaleźć dla niego najlepszy zawód. To nie jest proste, bo młodzież po gimnazjum często jeszcze nie wie, co chciałaby robić. Staramy się wtedy dowiedzieć, co lubi robić, czym się interesuje, w czym jest dobry. Tu ważna jest rola naszego doradcy zawodowego oraz pedagoga szkolnego. Przed czerwcowym naborem jeździmy z naszą ofertą do szkół gimnazjalnych i spotykamy się z uczniami zachęcając do nauki u nas.

Co jest waszym celem na najbliższe lata?

Tak jak wspomniałem realizujemy dużo projektów unijnych. Od roku 2003 ich wartość osiągnęła ponad 24 mln zł. Szkolimy w zasadzie wszystkich niepełnosprawnych, bezrobotnych, wykluczonych, zatrudnionych i prowadzących własną działalność gospodarczą. Chcemy nadal robić to, w czym jesteśmy dobrzy czyli uczyć.


Oryginał artykułu w formacie PDF - źródło: Głos Szczecina 24.06.2016